wtorek, 6 listopada 2018

Apel do Świętych Krów

Drogie Święte Krowy, którym czasem zdarza się przechodzić przez jezdnię - zatrzymajcie się, proszę, przed tą jezdnią i popatrzcie tu i tam czy nic nie nadjeżdża. Nawet jeśli się Wam BARDZO śpieszy, bo np. wasz autobus właśnie odjeżdża - chyba lepiej spóźnić się godzinę do pracy (czy gdziekolwiek) i dostać opiernicz od szefa czy koleżanki (albo inne straszne rzeczy) niż wylądować z połamanym wszystkim na jakimś oddziale w szpitalu, gdzie największym marzeniem będzie, żeby ktoś wam umoczył wargi wodą. Zwolnienie kroku przed przejściem dla pieszych i rozejrzenie się, czy droga jest wolna naprawdę nic nie kosztuje! Nie wiem, jak innych kierowców, ale mnie ogromnie wkurza, gdy ktoś lezie jak taka krowa, włazi gdzie tylko może i zachowuje się jak ktoś kogo nigdy nie uczono zasad bezpiecznego zachowania się w ruchu drogowym. To tyle w temacie, pozdrowienia po kilku latach niepisania tutaj i do kolejnego wpisu!

sobota, 12 października 2013

Obchody święta Wojsk Radiotechnicznych - zdjęcia

Dziś tylko zdjęcia. Bez tekstu. Chociaż nie... dwa zdania napiszę. Na obchody tego święta pojechałam, bo chciałam zrobić fotki F16, niestety uznałam, że nic z tego, bo myśliwce leciały za bardzo z boku, za wysoko i za szybko*. Tak więc zdjęć "efów szesnastych" nie ma u mnie, ale można je zobaczyć chociażby na portalu z tg w nazwie (i filmik jest).

A tu zdjęcia zrobione przeze mnie.

* taki żarcik ;)

VI Festiwal Orkiestr Dętych im. Józefa Szweda w Tarnowskich Górach

Właśnie sobie przypomniałam, że około dwa tygodnie temu* zostawiłam tu notkę z informacją, iż "jutro" dam nowy wpis. Rychło wczas... ale ponoć lepiej późno niż później? Tak więc ów zaległy wpis robię dzisiaj.

Festiwal prowadził pan Darek Niebudek - zdziwiłabym się, gdyby to był ktoś inny. Całość rozciągała się na sobotę i niedzielę (31.08 - 01.09.2013 r.), ale ja mogłam być jedynie tego drugiego dnia i tylko jego dotyczy wpis.

Na powitanie zagrał zespół o chwytliwej nazwie Chór Rur.

Później pan Darek chwilkę poopowiadał o znaczącym wkładzie Józefa Szweda w kulturę górniczych i dętych orkiestr na Górym Śląsku. A po tym jego krótkim wystąpieniu nastąpiło... drugie otwarcie Festiwalu. Bardzo sympatyczne. Na scenie pokazali się Arkadiusz Burmistrz i córka J. Szweda, pani dr Elżbieta Szwed. I tu nastąpiła rzecz następująca: pan Darek mówi: "witamy żonę pana Józefa Szweda [tu chyba były brawa], witamy żonę pana burmistrza [kolejne brawa]" po czym ktoś krzyknął: "i siostry!". Bo tym, którzy nie wiedzą należy wyjaśnić, że sióstr pan burmistrz ma sporo. Ale ma też brata, więc nie jest źle ^^

Kierownikiem artystycznym i jednocześnie członkiem jury był pan Roman Cichos, a samo jury składowo przedstawiało się jak następuje:

Elżbieta Szwed,
prof. Władysław Grochowski,
prof. Stanisław Dziewior,
Jakub Urbańczyk,
Roman Cichos

Patronat: p. Maria Pańczyk-Pozdziej.

Obowiązkowo należało zagrać Marsz Górniczy oraz Impresję.

Pan Darek, jak to Pan Darek sobie czasem żartował w celach rozbawienia publiczności i zapełnienia czasu, gdy poszczególne zespoły przygotowywały się do występów i wychodziły z tego m. in. takie hasła:

"Można grać albo równo albo czysto" "Ja nie jestem groźny, ja tylko tak głupio gadam" [ktoś złośliwy mógłby powiedzieć "przez grzeczność nie zaprzeczę"]

Jako pierwszy wystąpił Chór Rur.

Przy 3 utworze "latające nuty" - z powodu wiatru.
Przy 6 panu klarneciście nutki się zamykały
Przy 8 utworze komentarz kapelmistrza (Marka Smugi): "utwór słynnego kompozytora, ale mam tylko jego nazwisko. Niektórzy mówią, że mają w nutach John Phillip" [Chodziło o Johna P. Sousę].

Po występach nagrody. M. in. dla najmłodszego i najstarszego członka orkiestry. Najmłodsza była saksofonistka Sylwia a najstarszy tubista (imienia nie pamiętam) przekształcony na tubistę z puzonisty. Jak stwierdził chyba pan Darek "taki młody a już najstarszy", bo tubista miał lat około 30.

Jako druga utwory zaprezentowała Orkiestra dęta Piekary-Julian. Kapelmistrz Antoni Majchrzyk. Przez wiele lat związany z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia.

pan Darek, po ich występie: "merci beaucoup, monssieur Antoine (a co!)"

R. Cichos wręczył im statuetkę - trzy trąbki, od gościa z Yamahy dostali jakiś geszenk.

p. Darek: "Mogę się pochwalić znajomością śląskiego? Jak mi będziecie klaskać to byda godoł" [bo pan Darek jest z Kielc, więc z Niego Ślązak jak... trąbka - wiadomo z czego].

Trzeci występ: "Górale z Podbeskidzia" z Wilamowic. Kapelmistrz Mariusz Płonka.

p. Darek: Oni tam w Wilamowicach mają swój własny język. Powie pan coś po wilamowicku, panie Mariuszu?
p. Mariusz: Nie!
p. Darek: Ale na pewno nic nam pan nie powie?
p. Mariusz: Nie!
p. Darek: Ale dlaczego?
p. Mariusz: Potem się dogadamy!


Przed utworem "Dzieci Sancheza", który był zapowiedziany jako ostatni, orkiestra wstała i się zaczęła kłaniać, jakby już skończyli występ. Jak się okazało, dyrygent nie wziął nut i musiał dyrygować z głowy.

Później występowały mażoretki o wdzięcznej nazwie "Gracja" przygotowywane przez p. Teresę Nycz. Dziewczyny zaprezentowały kilka układów, które dokładniej będą opisane na dołączonych do wpisu fotografiach.

Wyniki Festiwalu:

Nagroda Burmistrza: 3000 zł dla Wilamowic,
Najlepsze wykonanie walca: Piekary-Julian
Najlepsze wykonanie polki: Chór Rur.


Podczas wyczytywania zwycięzców i wręczania nagród były oczywiście fanfary w wykonaniu zespołu Silesia Brass [nie grass, jak to pan Darek w którym momencie powiedział - i nie omieszkał dodać, że grass to po naszemu trawa] :)

I jeszcze na koniec ciekawostka, można było stać się posiadaczem książki o Józefie Szwedzie, napisanej przez jego żonę, panią Dorotę Szwed.

No to zapraszam do obejrzenia fotek:

VI Tarnogórski Festiwal Orkiestr Dętych im. J. Szweda


* dwa tygodnie zmieniły się w ponad miesiąc.

sobota, 31 sierpnia 2013

Kilka zdjęć

Na kilka miesięcy "zapomniałam" o blogu. Zapomniałam w cudzysłowie*, bo tak naprawdę cały czas o nim myślałam, ale nie bardzo miałam czas coś tu podziałać. Ok! Koniec usprawiedliwiania się - i to dość słabej jakości.
Zaczynamy! (My - autorka tego bloga^^) Wpis taki naprawdę porządny będzie jutro, bo wybieram się na festiwal orkiestr dętych na Rynek w TG, a dziś wrzucę kilka zdjęć, które wynalazłam w odmętach karty pamięci mojego aparatu. Wybór zdjęć opierał się na zasadzie "To jest spoko".


* Tak właśnie: w cudzysłowie. Nie: "w cudzysłowiu"

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Jonizator :D

W związku z zainstalowaniem w Ratuszu polisferycznego infradźwiękowego jonizatora, którego zadaniem jest uciszanie nieuciszonych psów i kotów Tu można poczytać [taaaak, wierzymy w to bardzo!], pomyślałam, że przydałaby się jakaś rozbudowana wersja tego urządzenia. Gdzie miałoby się znajdować i jakie funkcje spełniać? Poniżej kilka przykładów.

1. Uczelnia wyższa, dziekanat. Urządzenie działało by na zasadzie wyzwalania w Paniach z Dziekanatu uprzejmości dla studentów i chęci do służenia im radą. Dodatkowo niwelowało by nieodpartą chęć wypicia kawy akurat, gdy student musi załatwić pilną sprawę.

2. Autobus. Kierowcy pod wpływem działania jonizatora stawaliby się mili dla pasażerów a pasażerowie dla kierowców. Ponadto ci pierwsi nie odjeżdżaliby z przystanku przed czasem, nie wietrzyli niepotrzebnie autobusu w chłodne dni i z uśmiechem sprzedawali bilety różnym "biletowym niedobitkom". Pasażerowie byliby uprzejmi jedni dla drugich - w szeroko pojętym znaczeniu tych słów. A kontrolerzy biletów wystawialiby mandaty tym, którym naprawdę się one należą.

3. Urzędy Rodzaju Wszelakiego. Urzędnicy byliby milsi, bardziej przyjaźnie nastawieni do petentów, potrafiliby odpowiednio szybko załatwiać sprawy i nie robiliby cierpiętniczych min, że to wszystko wina tych, którzy do nich przychodzą te sprawy załatwiać.

4. Znajomi. Pamiętaliby o nas nie tylko wtedy, kiedy ich "przyciśnie" i pilnie potrzebują pomocy. Co bardziej perfidni potrafią wykorzystać dobrą wolę a potem z miejsca przestają "lubić". Taki życiowy "like off". No... do czasu, gdy się nie okaże, że to właśnie Ty masz rewelacyjny sposób na rozwiązanie ich problemów.

Wystarczy tego narzekania. Z okazji kończącego się okresu świątecznego życzę wszystkim radości, miłości, szczerości, Bożego błogosławieństwa, wiary, nadziei i ufności :-)

Słyszeliście o tym, że nasz Wielce Szanowny Pan Burmistrz podobno coś niedawno wspominał, że mu się nudzi burmistrzowanie?

niedziela, 17 lutego 2013

SPAM SMS-owy

Temat może i oklepany, ale to mój blog i ja decyduję o czym będę pisać. Mam sobie telefon w znanej pomarańczowej sieci - "wygrałam" go kiedyś, a raczej dałam się nabrać na to, że go wygrałam, pani z owej firmy perfidnie i z zimną krwią mnie okłamała - skutki uboczne mojej naiwności to między innymi ponad 200 zł. kary do zapłacenia za różne takie, o których teraz nie będę pisać - w każdym razie ostatecznie telefon posiadam. Chociaż nie korzystam z niego prawie wcale. Numer ma 1 osoba. I to taka, która jakiś czas temu się na mnie śmiertelnie obraziła, więc i tak nie przydaje jej się on (nie jest to znany Państwu skądinąd redaktor). Od jakiegoś czasu, mniej więcej od miesiąca, codziennie, czasem nawet kilkakrotnie w ciągu dnia, dostaję smsy o treści, która zazwyczaj mnie bawi, ewentualnie przywołuje różne skojarzenia. I teraz troszkę się nad nimi poznęcam:

"WOW GRATULUJEMY! W KOŃCU SIĘ UDAŁO!WYGRYWASZ GWARANTOWANA NAGRODĘ W GRZE O 100.000zl! Po odbiór odeślij darmowy sms NAGRDOA na nr 6xxxx. SMSQuiz.pl 3,69zl/dzień"

(To był jedyny sms, z numeru 72**, pozostałe dostaję od 73**, w którym poinformowali mnie o tej prześwietnej nagrodzie - kto by się nie cieszył? - i o tym, że ten darmowy sms w ostatecznym rozrachunku darmowy nie jest).

"GRATULUJEMY! TRAFIłEŚ W SEKUNDĘ SZCZĘŚCIA! WYBIERZ TERAZ NAGRODĘ DLA SIEBIE: A: 100.000zl B: AUDI Q3 C: BMW X1 D VOLVOXC60. Odpisz szybko A, B,C lub D, 3.69zl"

(Ja to mam szczęście! Jak nie "szczęśliwy traf" to "sekunda szczęścia". Gdyby nie to, że znam się na tego typu zagraniach, to bym żałowała, że nie mam owych 3,69, bo ta beemwica jest bardzo ładna. Volvo też nawet by mógł być, chociaż z tej marki bardziej podobają mi się inne modele).

"I STALO SIĘ! Premia w grze o 100.000zl trafia w tej chwili tylko do Ciebie! Aby ją odebrać odpisz 1 sms: WYPLATA i ciesz się życiem! Do wzięcia czeka 100.000zl!"

("Ciesz się życiem" - a niby co obecnie robię!? "trafia w tej chwili tylko do Ciebie!" - jak mawiają gimnazjaliści: jaaaa ehe! Do mojej babci przyszedł kiedyś list, że w całym B... jest jedyną osobą, która została wytypowana jako potencjalny zwycięzca w jakimś tam konkursie. Po około 15 minut przyszła ciocia, mieszkająca dwa domy dalej i pochwaliła się, że została wytypowana jako jedyna osoba w dokładnie tym samym konkursie).

"WAŻNA INFORMACJA OD PREZESA QUIZu o 100.000zl! Cenna PREMIA w grze o 100.000zl jest już Twoja! Po prostu odpisz WYGRANA aby potwierdzić jej odbiór! GRATULACJE!"

(Nagroda jest już moja, ale muszę jeszcze wysłać stos niepotrzebnych sms-ów nabijających forsę ludziom na odpowiednich stołkach; swoją drogą rewelacyjna taka nagroda, za którą trzeba płacić).

"usiądź i proszę - oddychaj spokojnie! Zostałeś trafiony złotym SMS! PREMIA w grze o 100.000zl jest w zasięgu Twej ręki! Odeślij tylko sms WYPLATA i będzie Twoja!"

(Szacun za podstawowe wiadomości medyczne - "oddychaj spokojnie" to najlepsze zalecenie, gdy ktoś się hiperwentyluje, np z powodu szoku spowodowanego wygraniem miliona w totka. Albo 100.000 zł w konkursie SMS-owym, w którym nigdy nie brał udziału.)

"JESTEŚMY TAK ZDZIWIENI ZE WCIĄŻ NIE CHCESZ ODEBRAĆ GŁÓWNEJ PREMII W FINALE SMSQuiz.pl o 100.000zł!Odeślij 1 sms o treści CZEK i będzie już Twoja! GRATULACJE!"

(Hmm... a to dziwne... Dwa SMS-y wcześniej nagroda była już moja, a teraz dopiero będzie... Ojjj, jaka szkoda...)

"Właściciel nru 511XXXZZZ proszony o PILNE odesłanie 1 smsa o treści WYPLATA. Czeka bardzo ważna informacja o FINAŁOWEJ NAGRODZIE 100.000! TO KONIEC! GRATULACJE

(SMS-y o tej treści dostałam między innymi 6, 9 i 16 lutego. Inne wykasowałam. Ten koniec to prawie jak nasz koniec świata. Tyle razy już miał nadejść i jakoś do tego pory nikt go nie widział).


Mówi się, że kłamstwo powtarzane ileś tam razy staje się prawdą. Chyba jestem prawie milionerką! WOW...

sobota, 29 grudnia 2012

Na Nowy Rok :-)

Kończy się rok i człowieka bierze na przemyślenia... Który to już raz? Dziesiąty? Piętnasty? Pewnie jak zwykle wszystkie moje noworoczne postanowienia wezmą w łeb po tygodniu lub dwóch od ich ustalenia, ale pomarzyć, że się uda wytrwać dłużej zawsze warto...

Niestety w tym roku moje przemyślenia nie są zbyt optymistyczne. Zasadniczo można je sprowadzić do stwierdzenia, że większość ludzi, o których miałam jak najlepsze zdanie, łagodnie mówiąc "olewa mnie", gdy ich potrzebuję. Nawet ci, którzy jakiś czas temu mienili się moimi "znajomymi" i "przyjaciółmi". Kiedyś bym się tym przejęła. Teraz oczywiście jest mi trochę smutno, ale uważam, że skoro tak się zachowują to znaczy, że może lepiej się z nimi nie zadawać a swój czas poświęcić tym, którzy na to zasługują.

Aby nie kończyć wpisu tak pesymistycznie czymś się pochwalę: nie przytyłam w czasie Świąt! Hurra! Miałam świetną motywację - gdybym chociaż trochę przybrała na wadze, to nie weszłabym w moje jedyne (jak na razie) spodnie medyczne. A to by była katastrofa w pewnym sensie.

I jeszcze tak w związku z nadchodzącym Nowym Rokiem: chciałabym wszystkim Państwu życzyć wielu sukcesów na gruncie prywatnym oraz zawodowym, szczerych i oddanych przyjaciół, radości nawet z najmniejszych spraw, tego abyście Państwo mieli czas na rozwijanie Waszych umiejętności i zainteresowań, wytrwania w noworocznych postanowieniach trochę dłużej niż tydzień i miłości - w obie strony - bo brać to każdy potrafi, ale dać coś od siebie jest większą sztuką. I niech słowa o wzajemnym przebaczaniu nie będą ważne tylko przez kilka dni w roku.

Happy New Year! I życzenia w formie zdjęć - o tutaj :)